Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/bonos.do-morski.kazimierz-dolny.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server933059/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server933059/ftp/paka.php on line 17
robienie porządku. Na szczęście farba

robienie porządku. Na szczęście farba

- Miło mi. Mark. Tammy, musimy porozmawiać.
- Twoja strata. - Wzięła od Kylie walizkę i wrzuciła do niej rzeczy, które chciała zabrać, jednocześnie ani na moment nie przestając przytulać chłopczyka do siebie. Ro¬biła wszystko z taką swobodą, jakby zajmowanie się dziec¬kiem było dla niej czymś naturalnym. Henry powolutku za¬czynał się rozluźniać, już nawet opierał główkę na jej piersi.
też bardzo miło, że Mały Książę nie przestał być tak czuły i troskliwy jak poprzedniego dnia.
Mark spochmurniał i zacisnął usta.
pani Lynch. Kaski dla gości trzymamy tam. - Miło było was poznać - rzuciła przez ramię do mężczyzn, z którymi wcześniej usiłowała nawiązać rozmowę. Beck popchnął ją przez labirynt stołów i krzeseł w kierunku magazynu zaopatrzeniowego. Na szczęście chwilowo nie było tam nikogo. Gdy tylko zamknął drzwi, Sayre odwróciła się do niego. - Nie chcieli, bym rozmawiała z robotnikami, prawda? Wysłali cię, żebyś się mnie stąd pozbył. - Nic z tych rzeczy - odparł spokojnie. - Huff i Chris byli przyjemnie zaskoczeni twoim zainteresowaniem firmą. Jeżeli jednak chcesz się dowiedzieć czegoś o operacjach w hali fabrycznej, powinnaś zapytać mnie, a nie tych ludzi. Nawet w swoim „podwórkowym" ubraniu wyglądasz na dziewczynę z wyższej klasy, a to ich onieśmiela. - To nie wstyd, tylko strach i nieufność w stosunku do wszystkich ludzi noszących nazwisko Hoyle. - Dlaczego więc próbujesz ich stawiać w tak niewygodnej sytuacji? Po namyśle musiała przyznać mu rację. - Rzeczywiście, to było głupie z mojej strony. Dowiem się znacznie więcej, oglądając halę. Gdzie jest kask, który mogę włożyć? - Większość procesu produkcyjnego możesz zaobserwować z pomieszczeń na piętrze. - Z tych ładnych, czystych, bezpiecznych klimatyzowanych biur? To niezbyt adekwatna reprezentacja warunków pracy w odlewni, prawda? Chcę doświadczyć tego, co znoszą na co dzień robotnicy. - To nie jest dobry pomysł, Sayre. Chris zawiaduje pracą w hali i taka jest jego opinia. - Nie miał jednak na tyle odwagi, żeby przyjść i powiedzieć mi to osobiście? - Zdał się na moje umiejętności dyplomatyczne. - Możesz trenować swoje umiejętności do końca życia, a ja i tak nie zmienię zdania. - W takim razie porzućmy konwenanse. - Oparł ręce na biodrach i podszedł do niej blisko. - Co ty tu, do diabła, robisz? - Jak sam mi przypomniałeś nie dalej niż wczoraj, jestem udziałowcem Hoyle Enterprises. - Skąd twoje dzisiejsze zainteresowanie, skoro wczoraj nie okazałaś go ani krzty? Nie chcąc wyprowadzać go z błędu, rzuciła: - Najwyższy czas, żebym się tym zajęła. - Ponownie zapytam dlaczego? Czy dlatego, że jako mała dziewczynka nie byłaś tu mile widziana? Chris i Danny spędzali w fabryce dużo czasu, ale tobie zabroniono wstępu. Nie podobało ci się to, że nie należysz do ich paczki? Jej oczy rozbłysły niebezpiecznie. - Nie próbuj ze mną tych szowinistycznych gadek o zazdrości o penisa. Nie muszę się przed tobą tłumaczyć. Ruchem głowy wskazał drzwi za jej plecami. - Owszem, musisz, jeżeli chcesz przejść przez te drzwi - powiedział. - Jest pan pracownikiem tej firmy, panie Merchant, ergo, pracuje pan dla mnie, czy tak? Jestem pana przełożoną. Jej poniżająca uwaga rozwścieczyła go, lecz jednocześnie podnieciła, równie niedorzecznie, co gwałtownie. Nade wszystko pragnął ją teraz pocałować, choćby po to, aby pokazać jej, że nie we wszystkich aspektach życia mogła mu rozkazywać. - Co zamierzasz osiągnąć? - zapytał, powściągając impuls. - Chcę zobaczyć, czy to miejsce jest aż tak niebezpieczne, jak o nim mówią. Przekonać się, czy
- Co ci jest?
- Czemu tak cię to interesuje?
wyszeptał jej imię. Naparł lekko dłonią na jej gorący punkt. Sayre zareagowała, drgnąwszy z miękkim westchnięciem. Odruchowo poruszyła biodrami w przód i w tył i gdy to zrobiła, Beck jęknął z niewyobrażalnej rozkoszy. Stał tak, wpasowany pomiędzy jej pośladki, a Sayre poruszała się w szalonym rytmie. Gdy osiągnęła orgazm, naparł na nią jeszcze mocniej, przyciskając do drzwi. Oparła czoło o chłodne drewno, oddychając szybko, wreszcie nawet najmniejsze drżenie rozkoszy zniknęło, a wraz z nimi napięcie. Uspokoiła się. Beck wyciągnął dłoń spod sukienki i wygładził ją. Oparł dłonie na talii Sayre, gładząc lekko od czasu do czasu, jakby dając do zrozumienia, że potrafi być cierpliwy. Minęła dobra minuta, zanim wreszcie odwróciła się do niego. Włosy, skręcone od wilgoci, okalały twarz, tworząc idealną ramę dla oczu w kolorze najsilniejszej whisky, jaką mógłby się upić mężczyzna, i ust, których nie miał dosyć. Nad górną wargą perliły się krople poru. Uśmiechając się, otarł tę wilgoć kciukiem, - No, musiałaś się naprawdę wysilić - powiedział. - Jeżeli jeszcze raz mnie dotkniesz, zabiję cię. Cofnął się zdumiony. - Słucham? - Chyba wyraziłam się jasno. Zrozumiał teraz, że ogień w jej oczach nie był wyrazem podniecenia, lecz gniewu, niemal pierwotnego w swej intensywności. Gdyby zignorował ostrzeżenie i dotknął jej, mogłaby mu skoczyć do gardła. - Mówię poważnie - ostrzegła. - Nie dotykaj mnie. Rozgniewany jej tonem, rzucił: - Minutę temu nie miałaś nic przeciwko mojemu dotykowi. Chcesz, żebym przypomniał ci szczegóły? - Wyjdź stąd. Machnięciem ręki kazał jej się odsunąć od drzwi, z trudem powstrzymując się od fizycznego z nią kontaktu. Otworzył brutalnie drzwi, zrobił krok i znowu na nią spojrzał. - Na kogo jesteś zła, Sayre? Na mnie czy na siebie? - Wynoś się. - Wiedziałaś, że to się stanie. - Idź. - Od pierwszego spotkania oboje wiedzieliśmy, że to nieuniknione. Potrząsnęła wściekle głową. - Chciałaś, żeby to się stało i podobało ci się. - Nieprawda! - Nie? Wyciągnął rękę i przesunął kciukiem po jej dolnej wardze. Pokazał jej kropelkę krwi, startą z miejsca, w którym ją przygryzła. Pochyliwszy się blisko niej, zostawił ją z jednym wyszeptanym do ucha słowem. Leżąc na wznak w szpitalnym łóżku, z zamkniętymi oczami, Huff usłyszał, że ktoś wchodzi na oddział intensywnej terapii. - Kto to? - Twój utalentowany lekarz. - Dużo czasu potrzebowałeś, żeby pojawić się tutaj - warknął Huff. - Nie jesteś moim jedynym pacjentem - odparł Tom Caroe.
równie mocno, jak promieni wschodzącego słońca.
- Jest mi pani potrzebna.
samym tonem co poprzednio.
- Ty też go kochasz. - Gdy to mówiła, jej twarz była kompletnie pozbawiona wyrazu. - Wprawdzie uważasz, że nie jesteś zdolny do miłości, ale oszukujesz sam siebie, po¬nieważ boisz się zaufać uczuciom. Rozumiem to, sama też przed nimi uciekałam, ale coś się zmieniło. Zakochałam się w tobie, Mark. - Zauważyła jego gest protestu, i potrząs¬nęła głową. - Przepraszam, nie powinnam cię tym obarczać. Nie obawiaj się, niczego od ciebie nie chcę, niczego nie oczekuję. Umiem żyć sama, robię to od lat. Jestem dorosła i potrafię się z tym pogodzić, ale z Henrym jest inaczej. On nie może cię stracić. Skrzywdziłbyś go, gdybyś odmówił mu swojej opieki i swoich uczuć, a ja nie pozwolę skrzyw¬dzić Henry'ego. Zostawiam ci go.
- Czasem niektórzy dorośli zachowują się dziwniej niż małe dzieci i tłuką lustra, które ukazują ich brzydotę...
- Nie! Tak... Och, nie wiem! - Odwróciła się do okna, jakby miała nadzieję ujrzeć oddalające się światła samochodu Marka. - Muszę wyjechać. Jeśli zabiorę Henry'ego, Mark będzie musiał przyjąć koronę i w ten sposób zmierzyć się ze swoją przeszłością.

- Mam trochę zaległości.

powiązań osobistych czy biznesowych? Nigdy nie uważałem architektów
Tak wiele ich dzieli, a jednak ich historia ma tak wspaniałe
złapać tchu.
miarę możliwości zrekonstruować pałac królewski wraz ze wspomnianymi ogrodami. To był ambitny, długoterminowy plan, ale Edward był pewien powodzenia i zdecydowany doprowadzić go do końca. Przygotowania już ściągały na miejsce wykopalisk zarówno
- Jasne - bąknęła Zuzanna.
przypominają się szczęśliwe, bezpieczne dni...
oczu?
napięciu, nie odwróciła się, lecz czekała, onieśmielona jak
Wracając ze spotkania, Bella wstąpiła do niewielkiego supermarketu. Teraz rozkładała zakupy w pustych szafkach i lodówce, wciąż myśląc o tym, co powiedział jej bardzo sympatyczny młody urzędnik.
zostawił po sobie niewiele wspomnień, ale jedno z nich,
Przynajmniej Flic i Imogen przestaną go oskarżać. Boże, jak on się
— Odnalazłbym cię. Nic nie utrzymałoby mnie z dala od
— Nie!
a ona nie umie złożyć ich w całość. W każdym kroku,
Jednak gdyby to zrobiła jako pokojówka, nieuniknioną

©2019 bonos.do-morski.kazimierz-dolny.pl - Split Template by One Page Love